Translate

środa, 30 stycznia 2013

Imagin o Larrym

Hej kociaki słuchajcie wczoraj przeczytałam niesamowity imagin o Larrym, jest smutny i ja na przykład przepłakałam go od początku do końca. Jego autorka pozwoliła mi go opublikować na moim blogu z czego bardzo się cieszę :) To jest jej tt : Katie_Twilight


Miłego czytania :) Autorka poleca tą piosenkę : 





'Są noce, gdy przyszłość traci wszelką wagę, a spośród wszystkich jej chwil pozostaje tylko ta, w której postanowimy skończyć z sobą. '

Wpis 1
Wstęp

Nazywam się Harry Styles. Moja terapeutka Lisa podarowała mi ten pamiętnik, żebym mógł zapisywać swoje wszelkie, najskrytsze myśli i będzie je czytać. Ugh, nie lubię jak ktoś czyta moje myśli, dlatego postanowiłem podmienić pamiętniki i w tamtym będę pisać co ona chce a w tutaj to czego nie opowiedziałbym nikomu czyli moje próby samobójcze i myśli podczas nich. Tak dobrze słyszysz. Próbowałem się wielokrotnie zabić, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Wiedz, że będę próbował do skutku aż się uda. Bez niego nie potrafię żyć. Szczególnie kiedy nawiedza mnie w snach, wizjach. Każda minuta mojego życia polega na myśli o nim. O tym, który jedyny trzymał mnie przy żywocie i dawał radość. Krótką radość. ' Będę przy tobie na zawsze i nigdy cię nie opuszczę Hazza.' mówił i co? Umarł. Tak po prostu. Jeden podmuch wiatru podniósł jego prochy i zniknął. Bez śladu. A ja postanowiłem jedno. Popełnię samobójstwo, żeby być z nim. Już na zawsze.

Wpis 2
Pierwsza próba samobójcza 

To było dzień po tym jak dowiedziałem się, że nie żyje. Zapewniałem wszystkich, że jest dobrze. Mój przyjaciel Niall chciał zostać ze mną tego wieczoru, żebym nie był sam. Nie zgodziłem się, w tamtej chwili nie zamierzałem tego zrobić. Siedziałem na parapecie wpatrując się w grzmoty i błyskawice. Przed oczami pojawił się pewien moment z nim. Jak mówił, że kocha burzę. Wszystko jest wtedy tak bardzo emocjonalne, niczym życie. Pada spokojnie deszcz, a nagle niebo przecina błyskawica i jest coraz gorzej i gorzej. Burza niszczy to co kochasz bezpowrotnie, to czego pragnąłeś. Ogarnęła mnie wielka złość i zrzuciłem doniczkę z parapetu. Poczułem ból. Otworzyłem oczy i zauważyłem, że w ręce utknął mi kawałek szkła. Nienawidziłem krwi, wręcz brzydziłem się nią. A teraz o dziwo to sprawiało mi to przyjemność. Wbiłem sobie ostry przedmiot w rękę jeszcze mocniej i mocniej. Za każdym razem uśmiechałem się i odczuwałem pewnego rodzaju ulgę. Po głowie przemknęła mi się pewna myśl. A jakby tak popełnić samobójstwo? Zawsze nie rozumiałem czemu ludzie chcą to zrobić. Czemu siebie niszczą i nie są silni. Bo wtedy on był przy mnie i byłem bezpieczny, myślałem tylko o tym jak bardzo kocha mnie. Usłyszałem szept: ' Nie rób tego'. Szept Louisa. Nie, zrobię to. Schodząc z parapetu pozbierałem wszystkie rozbite kawałki doniczki i usiadłem na podłodze. Grzmiało, każdą moją myśl przemykał ostry grzmot. Cóż za piękna noc, aby umrzeć. Głos Louisa stawał się coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Aż przerodził się w krzyk, a ja nie zastanawiając się wbiłem największy kawałek w żyły. Następnie ujrzałem ciemność i twarz mojego niedawno zmarłego ukochanego mówiącego 'Nie pozwolę ci umrzeć. Nigdy.'

Wpis 3
Druga próba samobójcza

Niestety nie udało mi się zrobić tego. Nie udało mi się umrzeć, bo Niall mający kobiecą intuicję przyjechał do mojego apartamentu i wezwał pogotowie. Kiedy się obudziłem wszystko mnie bolało, a najbardziej serce. Po paru tygodniach wypuścili mnie mimo obaw do domu, ale tym razem przyjaciel zamieszkał ze mną. Upierałem się, że już ze mną jest dobrze, ale ten nie dawał za wygraną. Nie spuszczał ze mnie oka ani na sekundę. To było uciążliwe. Wszelkie ostre przedmioty leżały kilometr ode mnie. Za każdym razem kiedy zdawałem się na odwagę, żeby zrobić to jeszcze raz Niall przybywał niczym superman i odbierał mi tą przyjemną możliwość. Potrzebowałem tego jak alkoholik wódki. Śmierć. U niektórych to słowo wywoływało dreszcze. Dla mnie było wybawieniem, niespełnionym marzeniem. Codziennie miałem sny o Nim. A całe ciało pragnęło samobójstwa coraz bardziej i bardziej. Każda z rzeczy przypominała mi go. Pewnego dnia siedząc na kanapie poczułem senność. Przed oczami stanęła mi łazienka. Moja łazienka. Następnym obrazem była szafka a w niej tabletki. Alkohol. I ja. Wychodzący Niall do sklepu. Całe to przedstawienie przerwał jego krzyk. NIE ZROBISZ TEGO, ROZUMIESZ? BĘDĘ CIĘ CHRONIŁ DOPÓKI TWOJE SERCE BIJE W RYTM NASZEJ MIŁOŚCI. Obudziłem się.
-Hazz, wychodzę do sklepu. Za pięć minut będę w domu!-powiedział Niall. 
Jak oparzony pobiegłem do barku z alkoholem, wziąłem wódkę. Dotarłem do łazienki, gdzie znajdowało się pełne pudełko tabletek. Kocham Cię Louis, nigdy się nie poddam, aby być z tobą-szepnąłem. W mojej głowie usłyszałem huk. Wiedziałem, że on to robi, żeby mi przeszkodzić. O nie, nie. Nie przeszkodzisz mi. Z wielkim bólem głowy połknąłem garść tabletek. Każda z nim była moim pragnieniem. Znasz to uczucie kiedy jesteś niesamowicie spragniony ha? Pigułka była tą kropelką wody. Teraz czas na alkohol. Nie znosiłem wódki, ale miałem cholernie mało czasu. Tik tak-dudniło mi w głowie. Teraz się nie poddam. Upiłem spory łyk gorzkiego napoju. To ohydztwo spełniało moje marzenie. Ułożyłem się na twardej posadzce i usnąłem z nadzieją, że zobaczę korytarz z małym światełkiem. Nie zobaczyłem, on znowu nie pozwolił mi umrzeć. 

Wpis 4
Trzecia próba samobójcza

Po tamtej próbie miałem porządny opieprz od Nialla. Nigdy nie widziałem go tak jednocześnie wściekłego z troską o mnie. Krzyczał na mnie przez godzinę, a potem opadł z sił i po prostu się popłakał. Patrzyłem na niego. Spojrzał w moje oczy w których nie było żadnych emocji i wyszedł ze szpitala. Ach wspomniałem, że byłem w szpitalu? Teraz miałem odbyć długą terapię. Ledwie mnie odratowali. Terapia jak terapia. Dzień w dzień terapeutka kazała mi mówić. A ja siedziałem cicho i wpatrywałem się w nią doprowadzając ją tym do szaleństwa. Nigdy jej nic nie powiedziałem. Nic o Lou, nic o tym jak pragnę samobójstwa. Była obcym, a zarazem znanym mi człowiekiem. Po paru dniach ciszy, ona nie wytrzymała. Nawrzeszczała na mnie. Krzyczała jaki to ja jestem popieprzony. Najwyraźniej nigdy nie zrozumiała osoby, która chce to zrobić. Nagle dotknęła tematu jego. ON NIGDY CIĘ NIE KOCHAŁ. - wrzasnęła. Coś się we mnie poruszyło. ON KOCHAŁ MNIE JASNE? SPOTYKALIŚMY SIĘ SEKRETNIE! LOUIS CIĘ N-I-E KOCHAŁ. To bolało. Wtedy ją poznałem pod tą blond peruką. Eleanor Calder. Była dziewczyna Lou. Skrzywiłem się. Jesteś zwykłą suką – powiedziałem. Wtedy ona dała mi coś w stylu torebki. Plastikowej torebki. Spojrzałem na nią jak na idiotkę. 
-To jest tak zwana 'torebka wyjścia'. W 99% ona się sprawdza. Dzięki niej umrzesz w spokoju. Wystarczy pociągnąć za uchwyt i koniec. Torebka do końca nie przeszkadza w oddychaniu, ale osoba ma coraz mniej tlenu i zasypia umierając. Wiem, że tego chcesz. Masz szansę, mogę dopilnować, że to się stanie jutro na terapii. - stwierdziła. 
Nie ufałem jej, ale wiedziałem, że jedyne czego ona chce to, żebym nie żył. Nienawidziła mnie. W końcu odebrałem jej miłość jej życia. Ale w jednej rzeczy mi mogła pomóc. Zgodziłem się. Następnego dnia udałem się na 'terapię'. El wpuściła mnie, podała torebkę i wyszła 'po akta'. Westchnąłem myśląc co mnie czeka. Miałem nadzieje, że się uda. Musiało się udać. Założyłem na siebie plastikowy worek. Przepraszam Lou – powiedziałem. Zacisnąłem uchwyty torby, ale nie mogłem posunąć się dalej. LOU PRZESTAŃ TO ROBIĆ! CHCE BYĆ Z TOBĄ! 
-Nie pozwolę na to-usłyszałem. To się mylisz. Posunąłem się dalej. Zrobiłem to. Ale moje serce biło za mocno. Zdecydowanie za mocno. Byłem tym 1%, który przeżył. 

Wpis 5
Czwarta próba samobójcza

Jak już pisałem przeżyłem. Eleanor wpędzono za kratki, ponieważ w pokoju znajdowały się kamery i w miarę szybko ktoś przybył i mnie odratował. Była szansa jedna na sto, że przeżyje. Lekarze postanowili podjąć stosowne kroki i wysłać mnie do szpitala psychiatrycznego 'Nigdy i na zawsze'. Brzmiało jak nieudana komedia romantyczna. Nie miałem wyboru. W dzień przybycia zapoznano mnie z moją nową terapeutką Lisą i nadano pokój z dziwną dziewczyną, która gadała mi tylko o swoim kocie. Kochałem koty, ale to było trudne do przeżycia. Pierwsze spotkanie z Lisą było przyjemne, nie tak psychiczne jak z Eleanor. Odpowiedziałem jej na parę pytań. Przechadzając się po szpitalu widziałem ludzi zdrowych. Naprawdę rozmawiając z nimi czułem, że jestem o wiele gorszy od nich. Oni chcieli żyć. Ja nigdy już tego nie pragnąłem. Pewnej nocy obudził mnie krzyk. Chłopięcy krzyk. Wyszedłem cicho z pokoju i podszedłem do łóżka pewnego chłopaka. Krzyczał, że coś go pali. Wyglądał jak anioł. Mimo ciemności widziałem wszystko niczym tygrys. Miał kobiece rysy i potargane, mokre od potu włosy. Wyglądał jak Louis Wiliam Tomlinson. Przysięgam na Boga. Pogłaskałem go po policzku. Był taki kruchy. Nagle niespodziewanie otworzył oczy i uciekł w drugi kąt pokoju. Spojrzał na mnie ze strachem. 
-Co ty tu robisz? Co chcesz mi zrobić? - spytał przestraszony. 
-Obudziłeś mnie swoim krzykiem... Przyszedłem zobaczyć co się stało, przepraszam. Już sobie idę.- podniosłem się, ale on mnie zatrzymał. 
Poczułem jego dłoń na swoim sercu. Zauważyłem różnicę między nim a Louisem. Jego dotyk nie był delikatny jak mojej miłości. Zawsze wygrywałem potyczki z nim, ale ten chłopak miał tyle siły co dorosły lew. 
-Nie to ja przepraszam. Nikt nie przyszedł do mnie odkąd tu przybyłem. Jestem George, a ty? 
I od tego się zaczęło. Resztę nocy spędziliśmy o rozmawianiu o sobie, swoich próbach samobójczych. Wtedy poczułem, że żyję. Chodziliśmy wszędzie razem, każda osoba uważała nas za parę. Otworzyłem się nieco przed Lisą, ale nie całkowicie. Parę rzeczy zostawiałem dla siebie. Każdej nocy śniłem o Louisie, były to jednak miłe sny jak siedzimy na łące i wpatrujemy się w tęczę. Widziałem w oczach mojego towarzysza miłość. Spokojną miłość. Było nam dobrze do czasu. Nastąpił dzień kiedy G oznajmił, że chce popełnić następną próbę samobójczą. Nie zawahałem się tym razem i powiedziałem, że zrobię to z nim. Ludzie ze szpitala postanowili zorganizować piknik. To była jedyna okazja. On trzymał ukryte w szufladzie mocne liny, wystarczyłoby, że oddalimy się parę mil od grupy i zawiesimy na nich swoje ciała. Na wieść o bólu uśmiechnąłem się szeroko. Razem z dziwną dziewczyną od kota szliśmy spokojnym krokiem na łąkę. Nina zamęczała nas opowieściami o tym jak kot spadł ze stolika na kawę. Intrygujące. Dech zaparł mi w piersiach kiedy zobaczyłem pole na którym mamy się rozłożyć. Łąka ze snu z Louisem. Spojrzałem w niebo. Robisz mi to specjalnie prawda? Ale nic nie mogło mnie przed tym powstrzymać. Mrugnąłem do George'a. Zrozumiał o co mi chodzi. Dziewczyna nawet nie zauważyła jak uciekliśmy od niej. Ujrzałem odpowiednie drzewo. Szybko umocowaliśmy na nim liny. Już miałem założyć przedmiot na głowę, gdy on mi przerwał. 
-Harry, zanim to zrobimy chce ci powiedzieć, że jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Dziękuję, że ze mną byłeś do końca. Kocham cię. - powiedział. 
Szczerze? Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie kochałem go. Kochałem Lou. 
Też Cię kocham. - skłamałem. - A teraz to zróbmy. Posłusznie założył swoją linę. 
-Na trzy cztery ok?- spytał. Zgodziłem się. To twój koniec Styles. Trzy- dobra, bez zbędnych ceregieli. Louisie Tomlinsonie, nie udało ci się.- Czte- Ja zawsze wygrywam. Usłyszałem w głowie. Będziesz żył dopóki ja chce. 
Zanim George powiedział 'ry' sam zacisnął ręce na linie i już nie żył. Obejrzałem się i zobaczyłem lekarzy biegnących do nas. 
-STOP! HARRY! HARRY!- krzyczał jeden z nich. 
Wyciągnął mnie pośpiesznie. Wrzeszczałem na całe gardło, żeby mnie zostawił. Szarpałem się. Poczułem jak ktoś wbija mi igłę w szyję. A cały umysł zasypiał. Jedyne co potem usłyszałem to 'Ja zawsze wygrywam Harry.' 

Wpis 6
Zostałem zamknięty w czterech ścianach. Wszędzie chodziłem z jakimiś facetami w białych fartuchach. Lisa wygłaszała mi kazania i dała oto ten pamiętnik. A nawet Niall przyszedł. Po prostu mnie przytulił i odszedł mówiąc, że wierzy we mnie. Docieramy do końca historii. O tak, teraz siedzę w łóżku, w pokoju o szarych ścianach i pisze. Dzisiaj zamierzam wreszcie zakończyć męczarnie. Jeśli nie napiszę w więcej niż tydzień to wiedz, że mi się udało. W moim pokoju jest sekretne przejście o którym nikt nie ma pojęcia. Robię to dla niego. Dla cholernego dupka, który odszedł. Chce go. Chce każdą jego komórkę ciała. Chce go dotykać, całować i kochać. 
Bo wierze, że miłość trwa dłużej niż życie. 


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Harry Styles stał nad przepaścią wielkiego wzgórza. Uciekł z 'Nigdy i na zawsze'. Przez umysł przechodziło mu wiele wspomnień. Każda próba samobójcza była dla niego czymś cudownym. Teraz jego marzenie się spełni. Jeden krok mógł zaspokoić go. Pomyślał o szafirowych tęczówkach, delikatnym uśmiechu, włosach postawionych leciutko do góry. Louis Tomlinson przegrał walkę. Wszystkie te chwile przepadły w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać. Myśląc o jednym rzucił się w przepaść. 
Piąta próba samobójcza Harry'ego Stylesa udała się. Mówią, że samobójcy trafiają do piekła. Nie on. Louis go uratował, bo miłość jest silniejsza niż cokolwiek. A miłość nieśmiertelna, nawet gdy popełnia samobójstwo - nie umiera. Brama była zawsze otwarta, a tym razem nikt jej nie chronił. 
Pamiętaj dla miłości człowiek zrobi wszystko, aby być w niej wiecznie.





Piszcie w komentarzach czy się podobało według mnie to jest genialne  :) 

11 komentarzy:

  1. Zajebisty imaginy bardzo mi się spodobał i to jak :) ja chce takich więcej dobrze :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. to takie głębokie i poruszające ...

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny jest

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej.. płacze.. ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste *.*
    Takie smutne .. ale i tak świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze ? Poryczałam się :'( Kocham BROMANSE 'LARRY' !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O jejku *o* Brak słów by opisać ten imagin. Dziwię się, że nie przeczytałam go wcześniej. Mam do Ciebie ogroooomną prośbę. Napisz jakiś imagin o Larrym,
    dobrze? Kiedy tylko będziesz miała czas. Powalasz mnie swoją weną :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozpłakałam się.
    Jestem trochę na siebie zła, że dopiero teraz to znalazłam.
    Przecież to jest świetnie.

    Zapraszam: you-break-my-heart-again.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże ryczę ! <# To jest takie piękne <3 ;') Jezu dziękuję że nam to pokazałaś <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy ślad zostawiony przez ciebie w formie komentarza, zawsze wywołuje na mojej twarzy uśmiech :)

Kocham was! <3